W dniu 23 kwietnia 1937 roku polski parlament przyjął ustawę ustanawiającą 11 listopada Narodowym Świętem Niepodległości1. W okresie sanacyjnym Święto to obchodzono zaledwie dwukrotnie. Po zakończeniu drugiej wojny światowej, w lipcu 1945 roku, zostało ono zniesione przez władzę ludową. Do kalendarza polskich świąt narodowych powróciło dopiero po 1989 roku. W III Rzeczypospolitej uznawane jest, obok Święta Narodowego Trzeciego Maja, za najważniejsze święto państwowe. W tym miejscu zasadnym wydaje się postawienia pytania, czy słusznie data 11 listopada uważana jest za moment przełomowy w nowszych dziejach Narodu polskiego?
Dnia 11 listopada 1918 roku o godzinie 11.00, po pięciu latach wojny, we francuskim Compiègne doszło do zawarcia rozejmu pomiędzy państwami Ententy a Cesarstwem Niemieckim, co położyło ostatecznie kres Wielkiej Wojnie. W Warszawie od kilkunastu godzin przebywał już Józef Piłsudski, uwolniony przez Niemców z Twierdzy w Magdeburgu. Zaiste z perspektywy czasu można uznać wydarzenia rozgrywające się 11 listopada za punkt przełomowy w skali makro, czy jednak dzień 11 listopada 1918 roku stanowił moment szczególny dla przeciętnego Polaka? Lektura zachowanego materiału memuarystycznego pozwala stwierdzić, że wbrew obiegowej opinii tak nie było. Dla mieszkających w Galicji Polaków kluczowy okazał się moment powołania w końcu października Polskiej Komisji Likwidacyjnej Galicji i Śląska Cieszyńskiego z siedzibą w Krakowie, sprawującej de facto funkcje rządowe w zaborze austriackim. Znamienne mogą być tutaj słowa jednego z bezpośrednich świadków wydarzeń listopadowych z 1918 roku – Jana Dorozińskiego, pełniącego wówczas obowiązki dyrektora wadowickiego Gimnazjum, a wcześniej nauczyciela w Tarnowie. Pod datą 11 listopada w swoim, spisywanym na bieżąco, Dzienniku napisał:
Wadowickie bagno – magistrat – paskarz sprzedaje mąkę po 12 K [koron – przyp. K.M.] kilogram! Chleba się w dalszym ciągu nie piecze. W Niemczech rewolucya i bolszewizm. Niesłychanie ciężkie warunki zawieszenia broni = imperializm angielski. Od dziś zawieszenie broni2.
Dla autora przytoczonych słów dzień 11 listopada był szczególny przede wszystkim ze względu na… cenę mąki i brak chleba. Zupełnie inaczej postrzegał za to wydarzenia rozgrywające się w Krakowie w końcu października. Przy dacie 30 października notował: „Pierwszy dzień zimy! Kaftanik! Galicya przechodzi pod władzę polską!”, aby dwa dni później dać upust swoim emocjom, kreśląc:
Zaczynamy nowe życie jako obywatele Państwa Polskiego!! Radość powszechna! Komisya Likwidacyjna – zaczyna rządzić – wszystkie orły pozrywane! [orły austriackie wiszące nad wejściami do instytucji państwowych, jak np. starostwo powiatowe – przyp. K.M.]. Rano piękna pogoda, wczoraj wieczorem miły nastrój3.
Wpis w notatkach Dorozińskiego z dnia 1 listopada nie był przypadkowy, otóż dla utożsamiających się z Narodem polskim mieszkańców Galicji przełomowymi okazały się wydarzenia z 28 października 1918 roku, kiedy w Krakowie powołano do życia wspomnianą Polską Komisję Likwidacyjną. W kolejnych dniach w najważniejszych ośrodkach miejskich zachodniej części Galicji władzę przejmowali urzędnicy podlegli krakowskiemu „rządowi”. W Nowym Sączu już w dniu 31 października powołano Tymczasową Polską Komisję Likwidacyjną, na której czele (na krótko) stanęli burmistrz Władysław Barbacki, naczelnik warsztatów kolejowych Henryk Suchanek oraz 12 innych członków wybranych spośród reprezentantów ziemiaństwa, magistratu, wojska, duchowieństwa i rzemieślników, a także okolicznego chłopstwa4. Lokalna Komisja zwolniła dotychczasowego starostę. Na terenie sobie podległym mianowała Kazimierza Trzcińskiego na komendanta wojskowego. Jego zadaniem było „zabezpieczenie życia i mienia każdego obywatela bez względu na jego narodowość i wyznanie […]”5. W pierwszych dniach listopada krakowskie władze w Galicji desygnowały pozostałych komisarzy powiatowych będących przedstawicielami Komisji w terenie. W zakresie ich kompetencji mieściły się m.in. sprawy aprowizacyjne oraz zasiłkowe. W Nowym Sączu funkcję tę przekazano Kazimierzowi Waydowskiemu, zastąpionemu następnie przez notariusza Franciszka Piątkowskiego6. Śladem Nowego Sącza również w innych miastach prowincji doszło do skompletowania polskiego personelu administracyjnego. Rozstanie Galicji z Austrią stało się faktem.
Kończąc niniejszy, krótki, wywód, należy podkreślić, że dla przeciętnego „zjadacza chleba” w Galicji jesień 1918 roku był czasem walki o przetrwanie kolejnych dni, tygodni i miesięcy. Po pięciu latach wojny ludność cywilna znajdowała się na granicy wytrzymałości. Do wszechobecnego głodu, który towarzyszył głównie mieszkańcom miast doszła także szalejąca epidemia grypy, znana w historiografii jako „grypa hiszpanka” oraz pospolita przestępczość wywołana głodem, ale też rozpadem c.k armii i przemierzającymi galicyjskie drogi uzbrojonym bandami byłych żołnierzy walczących jeszcze niedawno pod czarno-żółtym sztandarem Habsburgów.
W kolejnych tygodniach i miesiącach Polska odrodziła się, lecz przyszło to z trudem i mozołem – dalece odmiennie od romantycznego wyobrażenia, nadal obecnego w świadomości zbiorowej Polaków.
Konrad Meus, Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie
4. L. Mroczka, Galicji rozstanie z Austrią. Zarys monograficzny, Kraków 1990, s. 152.
5. Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Ukrainy we Lwowie/Центральний Державний Історичний Архів України у Львові,
fond 211, opis 1, sprawa 171, k. 2.
6. L. Mroczka, op, cit., s. 148–149.